Jak wynika z raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, w lipcu br. ceny w sklepach zdrożały średnio o 18,6% rdr. Dla porównania, miesiąc wcześniej wzrost w relacji rocznej wyniósł 18%, a w maju – 16,7%.
– Te dane świadczą o tym, że z każdym miesiącem za przysłowiowe 100 zł możemy kupić coraz mniej produktów. Spirala inflacyjna rozkręciła się już na dobre i należy spodziewać się kolejnych podwyżek. Przemawiają za tym czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. Wciąż jest odczuwalny wzrost kosztów wytwarzania, wywołany pandemią. Wysokie ceny na świecie nie pozostają bez echa w naszym kraju. Ostatnio na pierwszy plan wysuwają się rosnące ceny energii i paliw. Do tego dochodzi wojna w Ukrainie. Z jednej strony występuje bardzo duże zapotrzebowanie na niektóre towary i usługi, a z drugiej – ograniczenie dostępności części dóbr. Wszyscy wyczekują spadku inflacji, ale nie mówi się o tym, że wcześniejsze ceny w wielu przypadkach już nie wrócą do poprzedniego poziomu – zwraca uwagę dr Robert Orpych z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie.
Analiza także pokazuje, że w lipcu br. na 12 badanych kategorii podrożały dosłownie wszystkie w relacji rocznej. I poza jedną grupą towarów wszędzie były mocne dwucyfrowe wzrosty. Dane z I kw. br. pokazywały, że niektóre segmenty, mimo rosnącej inflacji, czasem lekko taniały lub balansowały na granicy zera. Natomiast w czerwcu br. wszystkie poszły w górę. I to samo powtórzyło się miesiąc później.
– Według mnie, NBP zwiększył podaż pieniądza w obiegu bez wzrostu podaży towarów i usług. Badania pokazują, że gdy płace i inne dochody rosną szybciej niż wydajność pracy, rynki korzystają z tej sytuacji i zaczynają podwyższać ceny dosłownie wszystkiego. W efekcie pracobiorcy żądają podwyżek płac. Pracodawcy, w celu stabilizacji produkcji, dają je i znów zwiększają ceny. Tak rodzi się spirala cen i płac, którą może zatrzymać tylko zaprzestanie emisji dodatkowego pieniądza – komentuje prof. Marian Noga z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Z zebranych danych wynika również, że w lipcu br. po raz kolejny najbardziej podrożały rdr. produkty tłuszczowe – tym razem o 50,4%. W tej kategorii najmocniej poszła w górę margaryna, bo aż o 54,3% w relacji rocznej. Na drugim miejscu był olej, który zdrożał o 50,5%. Na trzeciej pozycji uplasowało się masło ze wzrostem o 46,3%.
– Istotny wzrost cen ww. produktów tłuszczowych obserwowany był już przed wojną w Ukrainie. Konflikt zbrojny tylko spotęgował to zjawisko. Ukraina to w końcu tzw. spichlerz Europy. Z kolei Rosja, która była bardzo ważnym graczem na rynku żywności, została objęta sankcjami. Do tego rozpędzająca się inflacja spowodowała, że zdrożała produkcja żywności. Główną determinantą jest tu wzrost cen energii i paliw, a także kosztów zakupu surowców, opakowań, nawozów i transportu. Co więcej, zgodnie z zapowiedziami branży żywnościowej, to nie koniec podwyżek – mówi dr Orpych.
Na drugim miejscu w zestawieniu, przedstawiającym największe podwyżki rok do roku, znajdują się tzw. inne produkty ze wzrostem na poziomie 30,4%. Spośród nich rdr. najbardziej zdrożały karmy dla psów i kotów – odpowiednio o 51,6% i 29,3%.
– Cała kategoria obejmuje zróżnicowane produkty. Natomiast wzrost cen karm dla zwierząt ewidentnie wiąże się z rosnącymi kosztami mięsa, zbóż, produktów tłuszczowych, pasz, odżywek, logistyki oraz energii. I wygląda na to, że dynamika wzrostu cen w tej kategorii szybko nie wyhamuje – wyjaśniają analitycy z UCE RESEARCH.
Trzecie miejsce w zestawieniu zajęło pieczywo, które rdr. zdrożało o 28,2%. Dla przykładu, chleb poszedł w górę o 29,1%. Co ciekawe, miesiąc wcześniej ta kategoria najmniej podrożała ze wszystkich w skali roku, tj. o 8,9% rdr. Wówczas analitycy UCE RESEARCH tłumaczyli to tym, że sieci handlowe chcą zatrzeć widoczny efekt drożyzny, szczególnie na produktach wrażliwych, przez co mniej podnoszą ich ceny.
– Czerwcowe wyniki stanowiły pewne odchylenie od ogólnego trendu i mogły być związane np. ze strategiami cenowymi sieci handlowych, które w dużej większości same wypiekają pieczywo. Na koszt jego wytworzenia standardowo wpływa cena surowca, ale jeszcze większe znaczenie mają opłaty za energię, magazynowanie i transport. Istotny jest też poziom wynagrodzeń. Jednak było do przewidzenia to, że długo to nie potrwa, bo sieci nie są w stanie w dłuższej perspektywie pracować na granicy opłacalności, nawet gdyby miało to dotyczyć niewielu kategorii czy też produktów – zaznacza ekspert z WSB w Chorzowie.
Na czwartej pozycji najbardziej drożejących kategorii znalazło się mięso ze wzrostem o 24,5% rdr. W tej grupie towarów już po raz kolejny widać mocne dwucyfrowe skoki. Wołowina poszła w górę o 36,9%. Drób zdrożał o 19,4%. Z kolei wieprzowina odnotowała podwyżkę o 17,1%.
– Mięso to niezwykle ważna kategoria, bowiem wielu Polaków nie wyobraża sobie bez niego swojego jadłospisu. Zatem wzrosty cen w tej grupie towarów będą szczególnie dotkliwe dla znacznej części konsumentów. Jednocześnie wysokie ceny mięsa mocno odbiją się na poziomie jego spożycia – przewiduje dr Orpych.
Piąte miejsce w zestawieniu zajęły produkty sypkie. Podrożały średnio o 20,8% rdr. Najmocniej w tej kategorii poszedł w górę makaron – o 32,1%. Mąka podskoczyła o 31,8%. Natomiast cukier, o którym ostatnio było głośno w kontekście podwyżek cen i braku towaru w sklepach, zdrożał rdr. o 20,6%.
– Z moich obserwacji wynika, że polscy rolnicy nie wliczają w koszty całej swojej pracy. Dopiero w momencie, gdy pojawia się wysoka inflacja, śmielej ją liczą. Wzrost ceny ww. mąki oznacza, że wkrótce jeszcze bardziej zdrożeje pieczywo. Większość społeczeństwa, nie chcąc z niego rezygnować, zażąda kolejnych podwyżek płac. I tak spirala inflacyjna dalej będzie się rozkręcać – ostrzega prof. Marian Noga.
Z kolei najmniej ze wszystkich analizowanych kategorii zdrożały warzywa – średnio o 7,7% w skali roku. Cebula potaniała o 13,1%. Ziemniaki poszły w dół o 1,2%. Natomiast najbardziej w tej grupie towarów podrożały ogórki – o 29,3%.
– Warzywa w Polsce są ważnym artykułem żywnościowym, ale nie tak bardzo jak nabiał, pieczywo czy mięso. Gdy wszystko drożeje, to producenci warzyw oczywiście również potrzebują podnieść ceny, aby utrzymać się na rynku. Jednak nie mogą robić tego w takim tempie, jak wytwórcy towarów pierwszej potrzeby – stwierdza ekspert z WSB we Wrocławiu.
Jak przewiduje dr Robert Orpych, w kolejnych miesiącach ceny w większym stopniu będą rosły w kategoriach, w których koszty produkcji są mocniej związane z cenami energii i paliw. Jesień może być trudna dla wielu Polaków. Jeszcze na początku września, czyli tuż po wakacjach, ekspert nie spodziewa się drastycznych spadków konsumpcji. Natomiast w drugiej połowie przyszłego miesiąca inflacja coraz bardziej zacznie doskwierać poszczególnym grupom społecznym. Malejąca siła nabywcza konsumentów w dłuższej perspektywie doprowadzić może do istotnego wyhamowania gospodarki. Z kolei prof. Marian Noga uważa, że sytuacja zdecydowanie pogorszy się w listopadzie. I będzie bardzo trudna dla wielu Polaków w grudniu br. oraz w I kwartale 2023 roku.
Dane pochodzą z cyklicznego raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH” (powstającego co miesiąc od blisko 5 lat), autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych. Analiza pokazuje średnią wartość cenową, notowaną miesiąc do miesiąca i rok do roku. W najnowszej odsłonie porównano wyniki z lipca br. i analogicznego okresu ub.r. Dotyczyło to 12 kategorii i 53 najczęściej wybieranych przez konsumentów produktów codziennego użytku. Łącznie zestawiono ze sobą ponad 31,3 tys. cen detalicznych z ofert dostępnych w przeszło 40,6 tys. sklepów należących do 62 sieci handlowych. Badaniem objęto wszystkie na rynku dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience oraz cash&carry, docierające ze swoją ofertą do większości konsumentów w Polsce. Jednocześnie autorzy badania zastrzegają, że powyższa analiza nie może być traktowana jako pomiar wzrostu lub spadku ogólnego poziomu inflacji.
Masz pytania do ww. publikacji?
Skontaktuj się z nami: strefa.wiedzy@uce-pl.com
Ostatnio dodane
Zapisz się do Newslettera.
Bądź z nami na bieżąco!